Peeling cukrowy i mgiełka From Sylvia SPN Nails
Pamiętam czasy, kiedy paznokcie hybrydowe były swego rodzaju dobrem luksusowym i mogły sobie na nie pozwolić nieliczne kobiety. Jednorazowo może nie był to duży wydatek ale na dłuższą metę mógł już nadwyrężyć budżet, szczególnie jeśli nie należał on do zbyt wysokich. W moim miejscu pracy na taki luksus mogło pozwolić sobie co najwyżej trzy kobiety, do których z pewnością w tamtym czasie nie mogłam zaliczyć siebie. Kiedy więc coraz większą popularnością zaczął cieszyć się manicure hybrydowy w domowym zaciszu, wszystko sobie dokładnie przeanalizowałam a następnie zaopatrzyłam się we własną lampę uv i kilka najpopularniejszych lakierów hybrydowych, które widziałam na blogach. Przez jakiś czas samodzielnie malowałam paznokcie, z lepszym lub gorszym efektem. Niestety któregoś dnia pod płytką paznokcia zauważyłam pewne niepokojące objawy. Okazało się, że najprawdopodobniej jest to reakcja alergiczna na stosowane przeze mnie lakiery. Szybciej więc przestałam wykonywać manicure hybrydowy niż zaczęłam.
Zastanawiacie się pewnie dlaczego poruszam ten temat właśnie teraz. Otóż w sierpniu tego roku, przed weselem postanowiłam zadbać o wizualny aspekt moich dłoni. Byłam pewna, że malując paznokcie w tradycyjny sposób, nie uda mi się osiągnąć zamierzonego efektu. Zdecydowałam się więc na manicure hybrydowy. Zależało mi jednak na bardzo subtelnym i delikatnym wyglądzie, by pojawiający się z czasem odrost był jak najmniej widoczny. Wybrałam więc tzw. baby boomer. Mój kolejny manicure hybrydowy, prawdę mówiąc kolorystycznie niewiele różnił się od poprzedniego. Było to połączenie subtelnego różu i bieli, w postaci frencha. Nie był to typowy french ale wg mnie wyglądał równie uroczo. Przy okazji następnej wizyty w salonie kosmetycznym postawiłam ponownie na jasnoróżową bazę i brokatowe końcówki. Dopiero ostatnio poszalałam z kolorem paznokci i zdecydowałam się na krwista czerwień i zdobienie na serdecznym palcu. Ale to nie zdobienia są tematem tego posta.
Okazało się, że naprawdę jest w czym wybierać. Ja zdecydowałam się na mgiełkę. W ofercie sklepu dostępne są dwie wielkości - 20 ml i 50 ml. Ja postawiłam na tę większą pojemność, by móc dłużej cieszyć się jej zapachem. Mgiełka została stworzona na bazie prawdziwych perfum. MA super odświeżające właściwości a przy tym otula ciało zapachem, który utrzymuje się przez długi czas i jest wspaniałą ucztą dla zmysłów.
A Wy znacie kosmetyki tej marki? Po które z nich sięgacie ?
Widzę tu dwa naprawdę fajne produkty 🌟
OdpowiedzUsuńZapach musi być piękny. Obydwa produkty mogłabym wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńMgiełka to coś dla mnie. Jestem ciekawa zapachu, ale wydaje się piękny.
OdpowiedzUsuń