Ostatnie zamówienie ze sklepu Femme Luxe
Te z Was, które regularnie zaglądają na mojego bloga z pewnością widziały, że co jakiś czas pojawiały się tu posty, z ubraniami pochodzącymi ze sklepu Femme Luxe. Ostatnio ponownie dotarła do mnie przesyłka, ale nie było tak samo jak dotychczas. W przeciwieństwie do poprzednich na tę czekałam zaskakująco długo, bo około 1,5 miesiąca. Tak długi okres oczekiwania zrzuciłam na karb zmian w przepisach, dotyczących przesyłek pochodzących zza granicy. I pewnie, gdyby nie to co nastąpiło później nie powiedziałabym, że będzie to moja ostatnia paczka z tego sklepu. Otóż wyobraźcie sobie, że kosztowała mnie ona 150 zł. W pierwszej chwili pomyślałam, że jest to podyktowane wysokim cłem i zmianami w prawie a ponieważ nie było czasu, odebrałam paczkę i stwierdziłam - zastanawiać się będę później. Chwilę później już wnikliwie analizowałam etykietę. Pierwszym co mi się rzuciło w oczy był "x" przy haśle "sprzedaż ubrań" a nie jak zwykle przy haśle "prezent". To już mnie zaintrygowało. Czytałam więc dalej i z każdą chwilą było tylko gorzej. Przyjrzałam się podsumowaniu, a tam czarno na białym napisano, że zapłaciłam za cztery rzeczy a dostałam tylko trzy.
Ktoś z Was może zapytać, po co więc odbierałam paczkę skoro miałam wątpliwości. Otóż traf chciał, że dotarła ona do mnie niespodziewanie. Czekałam na nią długo, a mój mail z zapytaniem o to, gdzie się aktualnie znajduje pozostał bez echa. Sądziłam więc, że jeszcze nie wyruszyła skoro nie pojawiła się w aplikacji InPostu, który to dotychczas mi owe paczki dostarczał. Możecie więc wyobrazić sobie moją minę, kiedy usłyszałam od listonosza Poczty Polskiej informację o konieczności zapłaty 150 zł. Podejrzewam, że drążyłabym temat gdyby nie obudził mnie zaledwie dwie godziny po tym jak się położyłam, po powrocie z pracy (dla tych którzy tego nie wiedzą - Tak, pracuję w nocy. Zdarza mi się więc spać za dnia). Nie mogę zatem powiedzieć, bym myślała wówczas logicznie. Możecie sobie wyobrazić, jaki miałam humor,do końca dnia.
Postanowiłam więc od razu wyjaśnić sprawę i wysłałam maila do sklepu. Dłuższy czas wiadomość pozostawała bez odpowiedzi, aż wreszcie nadeszła. Dowiedziałam się, z niej że wybrany przeze mnie asortyment nie był dostępny a przy kolejnym zamówieniu będę mogła wybrać wiecej rzeczy. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie marne pocieszenie. Wolę świadomie podejmować decyzje zakupowe, a nie być stawianą przed faktem dokonanym. Nie zamierzam więc dążyć do tego by wyrównać rachunki. Obawiam się, że znów zostanę obciążona dodatkowymi kosztami. Nie chcę ryzykować, stąd moja decyzja o tym że była to moja ostatnia przesyłka z tego sklepu. Czuję się jednak w obowiązku, by mimo tego zamieszania pokazać Wam zawartość. Tym razem po raz kolejny zamówiłam dla siebie piękne body. Dla odmiany zamiast czerni wybrałam kolor niebieski. Dawno nie miałam nic w tym kolorze i jakoś tak uległam. W moim odczuciu body jest bardzo podobne pod względem jakości i rozmiaru do tego, które miałam w czarnym kolorze. Jest niezwykle kobiece i miękkie w dotyku. Nieuzasadnione okazały się moje obawy, że może ono drapać. Jeśli chodzi o rozmiar to zaufałam sobie i wybrałam ten sam co w przypadku poprzedniego czyli M. Wybór ten okazał się być strzałem w dziesiątkę. Body leży idealnie i z pewnością będę je często nosić.
Jeśli chodzi o drugą rzecz to zdecydowałam się na krótkie szorty. W moim przypadku można by rzec, że zaszalałam bo nie często można mnie zobaczyć w tego typu garderobie. Tym razem jednak dałam się ponieść, ponieważ szorty wyglądały bardzo kusząco. Wykonane są z lekkiej, przewiewnej tkaniny w kolorze pudrowego różu. W 100% wykonano je z poliestru. Mają odrobinę wyższy stan i lekko rozszerzone nogawki. Krojem nieco nawiązują do krótszej wersji bermudów. Za plus uważam to, że mają boczne kieszenie. Spośród wielu dostępnych rozmiarów zdecydowałam sie na 14. Wiem, jak trudno jest trafić z rozmiarem, dlatego wolałam luźniejsze niż za ciasne. w rezultacie szorty pasują. Idealnie będą się prezentować z nieco dłuższą, lnianą koszulą, która trochę je przysłoni. Nosząc je inaczej musicie liczyć się z tym, że pokażecie to jaką bieliznę nosicie, bowiem prześwitują. Reasumując, nie są złe. Kolor i fason jak najbardziej na plus. Materiał mógł by być trochę mniej prześwitujący, ale z odpowiednio dobraną bielizną i koszulą jest do zaakceptowania.
Co do trzeciej rzeczy to przyznam, że świadomie bym jej nie zamówiła. Mamy tu dalszy ciąg nieszczęśliwych przypadków i zbiegów okoliczności. Otóż po raz kolejny przeglądałam ofertę sklepu aż wreszcie stwierdziłam, że wybiorę sobie czarną, tiulową bluzkę. Jeśli dobrze pamiętam były kiedyś dostępne. Zasugerowałam się zdjęciem a nie opisem i tak zamiast bluzki zamówiłam spódnicę. Pośpiech jak widać nie jest najlepszym doradcą. Ja, która przed spódnicami wzbraniam się jak tylko mogę zamówiłam spódnicę. Dacie wiarę? Przypadek to przypadek ale mimo to. Może w ostateczności bym jakoś ten fakt zaakceptowała, gdyby była to wesja midi ale nie mini. Zupełnie się nie widzę w tej długości. Ale to nie pora by mówić o tym czy mi pasuje czy nie a o tym jak generalnie wypada, z punktu widzenia klienta. Sam krój bym powiedziała ma dość ciekawy i oryginalny, za sprawą plisowanego dołu. Materiał łudząco przypomina tworzywo skóropodobne.
W składzie znajduje się 60 % PU, 34% RAYON i 6% PL. PU czyli poliuretan, który nadaje skórze różnorodność kolorów, wzorów, pozwala oddychać, nie tracąc przy tym odporności na składanie a przy tym posiada unikalne cechy w zakresie wyglądu i wodoodporności. RAYON potocznie nazywany jest sztucznym jedwabiem. Podobnie jak wiskozę zalicza się go do włókien sztucznych. Jest to materiał mocno przewiewny, przez co pozwala czuć się komfortowo nawet w cieplejsze dni. Pozwala skórze oddychać, świetnie się układa na sylwetce a przy tym jest trwały i odporny na uszkodzenia. PL - inaczej polyester, który może ułatwić nam życie i noszenie ubrań. Sprawia bowiem, że ubrania zachowują swój pierwotny kształt mimo prania i noszenia. Nie rozciągają się i nie odkształcają. Często nie wymagają też prasowania. Szybko schną, są wytrzymałe, lekkie, odporne na plamy i działanie promieni uv. A przede wszystkim tanie. Ot i cały sekret. Spódniczka rzeczywiście trzyma formę. Nie gniecie się, nie odkształca. Jedyne co mi się nie podoba to specyficzny zapach, który może stać się bardziej intensywny, przy kontakcie z rozgrzaną skórą. Zobaczę czy uda mi się go pozbyć po praniu.
Reasumując, zamówienie nie wypadało jakoś szczególnie źle. Myślę, że takie detale jak materiał czy zapach, który pewnie da się usunąć, można byłoby przymknąć oko. Niestety ta cała sytuacja z dostawą paczki do mnie już wygląda mniej kolorowo. Nie lubię niespodzianek, a szczególnie takich. Ktoś może powiedzieć, że robię aferę o marne 150 zł. Powiem tak kwota rzeczywiście duża nie jest, ale jeśli mam być szczera zamiast płacić za te kilka rzeczy wolałabym zapłacić za jedną w Polsce. No i najważniejsze - chciałabym wiedzieć od samego początku, że mam się liczyć z jakimiś kosztami a nie zostać postawiona przed faktem dokonanym. Chyba oczywistą więc wydaje się być moja decyzja o zakończeniu współpracy. Jak sądzicie?
A jak wyglądają Wasze doświadczenia w kwestii owej współpracy, po zmianie przepisów? Macie jakieś ciekawe historie? Podzielcie się w komentarzu.
* Wpis powstał we współpracy ze sklepem Femme Luxe.
Fajne ubranka zamówiłaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję☺
Usuńsuper
OdpowiedzUsuńNie za bardzo rozumiem, dlaczego miałaś płacić za wysyłkę. Moja paczka też coś długo do mnie idzie i teraz boję się niespodzianek.
OdpowiedzUsuńSama się nad tym zastanawiam, bo odpowiedzi dlaczego tak się stało nie znam. Może to zasługa innego oznaczenia na paczce, tak jak podejrzewam. Ktoś zaznaczył inaczej niż zwykle na etykiecie i poszło.
UsuńFaktycznie jakieś nie miłe doświadczenia 🤦♀ ale ciuchy mimo wszystko fajne 😊
OdpowiedzUsuń