Żel rozpuszczający naskórek - SUNEW MED
Tegoroczny sezon urlopowy znacznie różni się od tych, które miały miejsce w latach ubiegłych. W moim przypadku nie jest to związane jedynie z pandemią koronawirusa ale nie jest to odpowiednia pora i miejsce, by Wam o tym tu pisać. Mój urlop powoli zmierza ku końcowi i choć założyłam, że podczas jego trwania uda mi się nadrobić blogowe zaległości, ze wstydem muszę przyznać się do porażki.
Z perspektywy czasu dochodzę jednak do wniosku, że potrzebowałam takiego prawdziwego odpoczynku, bym mogła odreagować. Z biegiem czasu i upływem każdego kolejnego dnia urlopu, czuję powracające siły. Mam więc nadzieję, że dzisiejszy post będzie niczym innym jak tylko wstępem do regularnie pojawiających się tu treści. A tymczasem mam dla Was recenzję żelu rozpuszczającego naskórek, pochodzącego od marki SUNEW MED. Zanim jednak opowiem Wam o moich wrażeniach co do niego, powinnyście zapoznać się z informacjami, jakie przygotował dla Was producent.
Teraz, kiedy już wiecie czego możecie spodziewać się po tym kosmetyku nadeszła pora, bym zdradziła Wam jak się on u mnie sprawdził. Długo biłam się z myślami, zadając sobie pytanie czy powinnam go kupić, po tym jak zobaczyłam go na Instastory. W pierwszej chwili wydał mi się on zbyt drogi. Nie od razu więc dałam się ponieść zakupowemu szaleństwu i zdecydowałam się na kupno. Upłynęło trochę czasu zanim ponownie zaczęłam rozważać jego zakup. Dopiero znacznie niższa cena żelu sprawiła, że wydał mi się on na nowo atrakcyjny. Wówczas nie zastanawiałam się już ani chwili i umieściłam go w wirtualnym koszyku, a potem już tylko oczekiwałam nadejścia przesyłki. Nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa tego, jak ów kosmetyk się u mnie sprawdzi, szczególnie gdy tak wiele dobrego o nim słyszałam. Kiedy więc kurier dostarczył wyczekiwaną przeze mnie przesyłkę, niemal natychmiast przystąpiłam do testowania.
Po tym jednym razie trudno było by mi cokolwiek o nim powiedzieć, teraz wraz z upływem czasu i i kolejnymi użyciami wydaje mi się, że jest już ku temu odpowiednia pora. Na wstępie powiem Wam, że produkt ten intrygował mnie od samego początku. Zastanawiałam się czy jest on tak skuteczny, jak twierdzili wszyscy ci, którzy recenzowali go przede mną. Teraz mogę Wam powiedzieć, jak to wygląda z mojego punktu widzenia.
Nie ukrywam, że miałam co do niego naprawdę duże oczekiwania, po tym co przeczytałam i usłyszałam. Nie zwlekałam więc z otwarciem przezroczystej tubki, wypełnionej energetyzującym żelem. Dobiegł mnie wówczas przyjemny, cytrusowy aromat. Wycisnęłam niewielką ilość żelu o przyjemnej konsystencji i niewiele myśląc nałożyłam na twarz. W pierwszej chwili kosmetyk w niczym nie różnił się od stosowanych przeze mnie produktów. Dopiero później, po wmasowywaniu go w skórę, dało się poczuć pod palcami, powstające grudki. Producent twierdzi, że jest to obumarły naskórek, usunięty podczas zabiegu. Jak jest naprawdę ? Na to pytanie nie potrafię Wam odpowiedzieć. Nie pozostaje zatem nic innego jak tylko zaufać. Jak dotąd nie miałam okazji stosować podobnego produktu, zatem jest to dla mnie zupełnie nowe, ciekawe doświadczenie.
Stosowanie go to prawdziwa przyjemność. Ma on miły, delikatnie cytrusowy zapach i żelową konsystencję. Jest to jeden z tych produktów, których już niewielka ilość pozwala przywrócić skórze blask, miękkość i gładkość. Moja skóra po jego zastosowaniu wygląda niesamowicie. Znika zrogowaciały naskórek i obumarłe komórki, nie powodując przy tym nawet najmniejszych zaczerwienień. Pozwala natomiast cieszyć się efektem delikatnej i zdrowej skóry. która jest rozjaśniona, promienna i świeża. Warto również wspomnieć, że według obietnic producenta kosmetyk ten ma za zadanie wyrównywać koloryt i radzić sobie z przebarwieniami. Podchodziłam do tych obietnic nieco sceptycznie bo te drugie to moja zmora. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że choć może nie zniknęły one niczym po dotknięciu czarodziejskiej różdżki, to stały się one mniej widoczne, przez co nie jest dla mnie kłopotliwe chodzenie bez grama makijażu. Patrząc na moją twarz bezpośrednio po jego zastosowaniu, znika gdzieś poszarzała skóra i gołym okiem widzę ten bijący od niej blask blask. Czuję się wówczas kilka lat młodsza niż wskazywałaby na to metryka.
Kosmetyk ten zatem według mnie zasługuje na uwagę. Jest to ciekawa alternatywa dla stosowanych przeze mnie peelingów enzymatycznych. Jeśli więc podobnie jak ja szukacie urozmaicenia Waszej pielęgnacji, gorąco Wam go polecam. Jeyne o czym musicie pamiętać to to, że nie jest to środek o działaniu myjącym więc należy stosować go na czystą skórę, nie częściej jak raz na dwa tygodnie.
A Wy znacie ten kosmetyk? Przypadł Wam do gustu? A może dopiero rozważacie jego kupno?
Cytrusowy zapach uwielbiam ^^
OdpowiedzUsuńCiekawy jest taki żel właśnie jako alternatywa peelingu :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten żel. Fajnie, że buzia nabiera młodszego wyglądu i blasku :)
OdpowiedzUsuńNie słyszalam wcześniej o tym produkcie. Przydałby mi sie bo często robię peeling enzymatyczny, żeby usunąć skórki ;p
OdpowiedzUsuńMi sie on nie sprawdził niestety, tez mam od nich krem z wit c i też nie byłam zadowolona bo moja skóre dość słabo nawilża:/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt! Chętnie przetestuję! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że ten żel jest doskonałą alternatywą dla mikrodermabrazji. Mam cerę bardzo wrażliwą i zero podrażnień przy nim :-) Skóra odżywiona już od pierwszego użycia, zdecydowanie polecam!
OdpowiedzUsuń