Balsam do ust Malina & Czerwone Jabłko
Przyznam się Wam że po tym, jak znienacka zrobiło się słonecznie i ciepło, miałam nadzieję na rychłe nadejście wiosny. Tymczasem po dzisiejszym poranku, gdy za oknem znów dostrzegłam warstwę białego puchu, mam co do tego mieszane uczucia. Tym bardziej, że prognozy na nadchodzące dni, wcale nie zapowiadają się obiecująco, bo meteorolodzy mówią o załamaniu pogody a sezon zimowy, niskie temperatury i mroźny wiatr nie wpływają korzystnie na kondycję moich ust. Pod ich wpływem stają się one przesuszone do granic możliwości, pękają a niekiedy nawet potrafią krwawić. Potrzebują wówczas solidnej porcji nawilżenia.
Kilka lat temu problem ten nie był dla mnie tak uciążliwy. Nie musiałam pamiętać o aplikacji kosmetyku do ust, który by je nawilżył. Robiłam to więc niezwykle rzadko, traktując moje usta po macoszemu. Działałam wyłącznie wtedy, gdy pojawiał się problem. Nie było mowy o jakiejkolwiek profilaktyce.
Teraz problem niestety przybrał na sile i sposoby, które do niedawna jeszcze uchodziły za niezawodne, przestały przynosić natychmiastową ulgę. Dalej więc cierpiałabym z powodu przesuszonej skóry ust, gdyby nie Pop-Ball, pielęgnujący balsam do ust od marki Nivea.
Na pierwszy rzut oka nie przypomina on produktów, po które sięgałam dotychczas. Zamiast typowej formy pomadki, balsam ma postać zbliżoną do jakże popularnego jajeczka EOS. Jest to moje pierwsze spotkanie, z tego typu kosmetykiem, zatem nie będę ukrywać, że zrobił na mnie wrażenie. Zachwycił mnie nie tylko kształtem, lecz także pięknym, pastelowym kolorem opakowania, któremu nie potrafię się oprzeć i wywołuje u mnie przyjemne uczucie ekscytacji za każdym razem, kiedy go widzę.
Balsam dostępny jest w dwóch wariantach, które z łatwością rozróżnia się po kolorze opakowania. Posiadana przeze mnie wersja - malina&czerwone jabłko - zachęca pięknym różem, z kolei orzeźwiająca mięta, czymś pomiędzy błękitem a miętą. To pozornie, niewielkie opakowanie skrywa w sobie aż 7g, niezwykle kremowego i pachnącego produktu. Roztacza on wokół przyjemny, owocowy aromat jednocześnie pielegnując moje usta. Nikogo z pewnością więc nie zdziwi, że każdorazowe stosowanie stało się dla mnie przyjemnością, której nie potrafię sobie odmówić. To zaskakujące, jak taki niby niepozorny kosmetyk potrafi odmienić spojrzenie na codzienną pielęgnację ust, nawet tak niesystematycznej osobie, jaką jestem ja.
Nie stałoby się jednak tak, gdyby balsam ten nie sprostał moim oczekiwaniom, które w pełni pokryły się z przypisanym do tego kosmetyku działaniem. Nie tylko więc roztacza wokół przyjemną, owocową woń ale robi coś więcej. Pokrywa moje usta błyszczącą warstwą, w delikatnym kolorze nude a zawarte w nim składniki nawilżające w postaci oleju rycynowego i masła shea, dobroczynnie wpływają na kondycję moich warg. Dzięki nim stają się one nawilżone, miekkie i gładkie.
Nie pozostaje mi zatem już nic innego, jak tylko zdradzić Wam, że kosmetyk ten idealnie trafił w moje gusta. Jest uroczym gadżetem, który cieszy oko i zwraca na siebie uwagę. Nie zdarzyło się jeszcze by pozostał niezauważony i nie sprowokował rozmowy. Ja tymczasem nie wyobrażam sobie, bym mogła się bez niego obejść. Daje mi on solidną porcję owocowego aromatu, jednocześnie pielęgnując moje usta. Najlepsze jednak pozostawiłam sobie na koniec. Uważajcie - kupicie go za ok. 20 złotych. Osobiście uważam, że warto i z pewnością zaopatrzę się w kolejny. Być może dam też szansę miętowemu? Póki co, jednak odsuwam od siebie myśl, że mój balsam mógłby się skończyć ( bo na to przyjdzie mi poczekać przy jego wydajności) i cieszę się jego obecnością.
A Wy po jakie kosmetyki siegacie, by nawilżyć usta? Znacie ten balsam do ust? Przypadł Wam do gustu? Chętnie poznam Wasze zdanie o nim.
Pop Ball, pielęgnujący balsam do ust, Malina & Czerwone Jabłko, NIVEA
Na pierwszy rzut oka nie przypomina on produktów, po które sięgałam dotychczas. Zamiast typowej formy pomadki, balsam ma postać zbliżoną do jakże popularnego jajeczka EOS. Jest to moje pierwsze spotkanie, z tego typu kosmetykiem, zatem nie będę ukrywać, że zrobił na mnie wrażenie. Zachwycił mnie nie tylko kształtem, lecz także pięknym, pastelowym kolorem opakowania, któremu nie potrafię się oprzeć i wywołuje u mnie przyjemne uczucie ekscytacji za każdym razem, kiedy go widzę.
Balsam dostępny jest w dwóch wariantach, które z łatwością rozróżnia się po kolorze opakowania. Posiadana przeze mnie wersja - malina&czerwone jabłko - zachęca pięknym różem, z kolei orzeźwiająca mięta, czymś pomiędzy błękitem a miętą. To pozornie, niewielkie opakowanie skrywa w sobie aż 7g, niezwykle kremowego i pachnącego produktu. Roztacza on wokół przyjemny, owocowy aromat jednocześnie pielegnując moje usta. Nikogo z pewnością więc nie zdziwi, że każdorazowe stosowanie stało się dla mnie przyjemnością, której nie potrafię sobie odmówić. To zaskakujące, jak taki niby niepozorny kosmetyk potrafi odmienić spojrzenie na codzienną pielęgnację ust, nawet tak niesystematycznej osobie, jaką jestem ja.
Nie stałoby się jednak tak, gdyby balsam ten nie sprostał moim oczekiwaniom, które w pełni pokryły się z przypisanym do tego kosmetyku działaniem. Nie tylko więc roztacza wokół przyjemną, owocową woń ale robi coś więcej. Pokrywa moje usta błyszczącą warstwą, w delikatnym kolorze nude a zawarte w nim składniki nawilżające w postaci oleju rycynowego i masła shea, dobroczynnie wpływają na kondycję moich warg. Dzięki nim stają się one nawilżone, miekkie i gładkie.
Nie pozostaje mi zatem już nic innego, jak tylko zdradzić Wam, że kosmetyk ten idealnie trafił w moje gusta. Jest uroczym gadżetem, który cieszy oko i zwraca na siebie uwagę. Nie zdarzyło się jeszcze by pozostał niezauważony i nie sprowokował rozmowy. Ja tymczasem nie wyobrażam sobie, bym mogła się bez niego obejść. Daje mi on solidną porcję owocowego aromatu, jednocześnie pielęgnując moje usta. Najlepsze jednak pozostawiłam sobie na koniec. Uważajcie - kupicie go za ok. 20 złotych. Osobiście uważam, że warto i z pewnością zaopatrzę się w kolejny. Być może dam też szansę miętowemu? Póki co, jednak odsuwam od siebie myśl, że mój balsam mógłby się skończyć ( bo na to przyjdzie mi poczekać przy jego wydajności) i cieszę się jego obecnością.
A Wy po jakie kosmetyki siegacie, by nawilżyć usta? Znacie ten balsam do ust? Przypadł Wam do gustu? Chętnie poznam Wasze zdanie o nim.
Mnie bardziej ciekawi wariant miętowy :)
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam jak działa :)
Usuńtego balsamu nie znam ale miałam jagodowe masełko nivea, najbardziej lubię carmexy i tisane
OdpowiedzUsuńOjejku kocham wszystkie balsamy do ust :)
OdpowiedzUsuńJa po wolo uczę się dzięki niemu systematyczności w pielęgnacji ust :)
Usuńsuper że tak go polubiłaś:)
OdpowiedzUsuńI think I would like it with him, best regard dear..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in pakistan
Ten balsam rzucił mi się gdzieś w oczy. Teraz wiem, ze warto go mieć :)
OdpowiedzUsuń