Słoneczna kąpiel z produktami Vita Liberata
Drogie moje, lato już dawno za nami a w jego miejsce na dobre zadomowiła się jesień. W ruch więc poszły cieplejsze ubrania, które szczelnie skrywają coraz większą powierzchnię mojego ciała. Mimo to, jak pewnie wiele innych dziewczyn uwielbiam, kiedy moja skóra jest delikatnie muśnięta opalenizną. Odkąd pamiętam, wolałam wszelkie inne sposoby zdobycia opalenizny, od tego najbardziej oczywistego. Sięgałam więc po przeróżne preparaty, które miały być gwarantem pięknego, równomiernego a przede wszystkim naturalnego koloru. Skutki jak można się domyślić bywały różne. W większości jednak dalekie od ideału. Nie raz zastanawiałam się więc co robię nie tak. Z czasem zamieniłam je na opaleniznę, pochodzącą z solarium. Nie tak dawno, postanowiłam ponownie dać szansę produktom samoopalającym. Pierwsza aplikacja przebiegła całkiem pozytywnie. Kolejna już nie była tak zadowalająca. Wróciłam więc do wizyt w solarium, a kupione w drogerii kosmetyki samoopalające odstawiłam głęboko na półkę. Dziś jednak postanowiłam wypróbować produkt, o którym czytałam w sieci wiele pozytywnych opinii, jednak bałam się rozczarować. Mowa tutaj o Fabolous Self Tan Mousse Medium, firmy Vita Liberata.
Tym z Was które jeszcze nie znają firmy Vita Liberata, powiem że "to marka która oferuje
ekskluzywne preparaty samoopalające zawierające aktywne składniki organiczne, aby zapewnić
Twojej skórze naturalną opaleniznę i kompleksową pielęgnację.
Zastosowanie rewolucyjnych technologii Moisture Locking, Odour Remove, efektu wysychania w
momencie kontaktu ze skórą, naturalnego koloru oraz idealnego zanikania opalenizny sprawia, że
Fabolous Self Tan Mousse Medium
Opis producenta:
Niezwykle lekka formuła musu nadaje naturalną złotą opaleniznę.
Moisture Locking System intensywnie nawilża skórę zaś technologia Odour Remove sprawia, że
preparat pozbawiony jest przykrego zapachu.
Organiczne składniki powodują, że kolor zanika w równomierny sposób, zupełnie jak naturalna
opalenizna.
Zalecenia stosowania:
Upewnij się, że w momencie aplikacji skóra jest sucha, najlepsze efekty uzyskuje się po wykonanym
peelingu. Używaj specjalnej rękawicy do aplikacji, 5- 10 pompek produktu na jedną partię ciała,
preparat nakładaj kolistymi ruchami. Aplikuj mniejszą ilość produktu na dłonie, stopy, kolana, łokcie.
Spłucz ciało wodą po upływie 4 - 8 h, jeśli skóra jest naturalnie bardzo blada, pozostaw preparat na
dłuższy czas przed spłukaniem.
Składniki:
___________________________________________________________________________________
Aloe Barbadensis ( Aloe Vera ) Leaf Water*, Dihydroxyacetone***, Cocamidopropyl Betaine, Saccharide Isomerate***, Tocopheryl Acetate**, Cucumis Melo ( Melon) Fruit Extract**, Hyaluoronic Acid, Vitis Vinifera ( Grape ) Seed Extract***Ginkgo Biloba, Leaf Extract*, Fucus Vesicolosus ( Bladderwarck ) Extract**, Litchi Chinensis (Lychee ) Fruit Extract**, Rubus Ideaus ( Raspberry ) Seed Extract*, Hydrolysed Silk ( Soie ), Glycyrrhiza Glabra ( Licorice ) Extract**, Sosium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, CI 17200 ( Red 33 ), CI 4090 ( Blue 1 ), CI 19140 ( Yellow 5 ).
Dostępność: Sephora
Cena: Fabolous Self Tan Mousse Medium - 109 zł/100 ml,
Rękawica do aplikacji produktów do opalania: 29,00
Po tych jakże wielu wyczerpujących faktach nadeszła pora na to, na co z pewnością czeka wiele z Was - czyli o moje spostrzeżenia, co do niego.
Jak wiele z Was z pewnością zauważyło pianka ta znajduje się w prostej, białej buteleczce o pojemności 100 ml. Wyposażona jest w wygodny, brązowy dozownik, który pozwala w idealny sposób aplikować produkt. Nakrętka w identycznym kolorze, chroni przed wydostaniem się kosmetyku na zewnątrz oraz zabezpiecza przed zanieczyszczeniami.
Jak przystało na produkt w formie pianki, koniecznością jest potrząśnięcie nim tuż przed aplikacją na rękawicę. Jak wiecie to właśnie ona jest z nim nierozerwalnie związana i zapewnia komfortowe rozprowadzenie kosmetyku na naszej skórze.
Rękawica wykonana jest z dwóch zespojonych ze sobą części materiału, z czego jedną z nich jest miękka i delikatna gąbeczka. Wnętrze jej zostało zabezpieczone tak, by chronić skórę przed zabarwieniem podczas aplikacji.
ŁATWA APLIKACJA/ NATURALNY EFEKT ORAZ MOISTURE LOCKING SYSTEM
Przyznam się Wam, że miałam mieszane uczucia co do produktu w wersji medium. Bałam się mało naturalnego efektu. Mus jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Bardzo lubię kosmetyki w wersji delikatnej pianki. Mają lekką konsystencję, przez co świetnie się rozprowadzają na skórze. Niewątpliwym plusem tego produktu jest to, że podczas aplikacji pozostawia on na skórze widoczny kolor, przez co zdecydowanie łatwiej jest go równomiernie nałożyć. Dotychczas to właśnie tego brakowało mi w mojej przygodzie z samoopalającymi kosmetykami. Stąd z pewnością pojawiające się niespodzianki w postaci smug i zacieków. Mus ten jest jednak inny. Aplikacja przebiegła bez problemu. Idealnie skomponował się z kolorem mojej skóry i już po jednym użyciu zapewnił mi efekt zdrowej i naprawdę naturalnej opalenizny.
Samoopalacze jak dotąd kojarzyły mi się z sztucznym i chemicznym zapachem w przypadku tego musu nie zauważyłam go, zarówno podczas stosowania jak i później. Mimo to, podeszłam do niego z pewną rezerwą. Spodziewałam się, że skoro zapach nie pojawił się teraz to z pewnością nastąpi to później. Nie mniej jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Bo nie dane było mi stosować kosmetyk w chemicznych oparach.
Dotychczas podczas moich przygód z samoopalaczami aplikacja przebiegała w dość prozaiczny sposób, przy użyciu dłoni. Jak możecie się domyślić mimo trudu włożonego w staranne nakładanie jak i dokładne mycie tuż po, dało się zauważyć na nich pozostałości samoopalacza. Dzięki dołączonej do produktu rękawicy bez jakichkolwiek obaw udało mi się kosmetyk zaaplikować. A po zakończeniu nakładania, uprałam ją w wodzie z dodatkiem mydła i jest gotowa do kolejnego użycia.
Początkowo miałam pewne obawy, bo jak Wam wspominałam nie jestem ekspertem w dziedzinie nakładania produktów samoopalających, o czym już przekonałam się niejednokrotnie. Bałam się opalenizny przypominającej barwą skórkę pomarańczy. Dzięki temu produktowi wiem, że ja także mogę cieszyć się naturalną opalenizną bez smug i zacieków.
EFEKT WYSYCHANIA W MOMENCIE KONTAKTU ZE SKÓRĄ
Na tym jednak nie koniec zalet tego musu. Te z Was, które stosują produkty samoopalające przynajmniej od czasu do czasu wiedzą, że nie od razu po zakończeniu aplikacji można wskoczyć w swoje ciuszki i kontynuować swój dzień. Znam to z doświadczenia, że niejednokrotnie zdarzało mi się czekać zanim specyfik się wchłonie. Potem ze strachem wkładałam ubrania i zastanawiałam się czy nie zostawi na nich śladów lub czy nie powstaną smugi. Efekt jak możecie się domyśleć bywał różny. Częściej jednak daleki od ideału. Z musem tym jest zupełnie inaczej. Znika z powierzchni skóry niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Można więc włożyć ubranie i przystąpić do wykonywania codziennych czynności. Jedyne co musimy potem zrobić to wziąć prysznic po upływie zalecanego czasu ( 4-8 godzin).
Jedynym minusem produktu wydawać by się mogła tu jego cena, która sięga 109 zł/100 ml, nie mniej jednak doszłam do wniosku, że nie jest ona aż tak wielka w porównaniu do efektów, jakie w zamian zyskujemy. Zwłaszcza, że kiedy sięgam pamięcią wstecz to nie tak dawno wydałam podobną kwotę na poszukiwanie idealnego produktu samoopalającego, a rezultat okazał się mizerny.
ODOUR REMOVE - BRAK PRZYKREGO ZAPACHU
Samoopalacze jak dotąd kojarzyły mi się z sztucznym i chemicznym zapachem w przypadku tego musu nie zauważyłam go, zarówno podczas stosowania jak i później. Mimo to, podeszłam do niego z pewną rezerwą. Spodziewałam się, że skoro zapach nie pojawił się teraz to z pewnością nastąpi to później. Nie mniej jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Bo nie dane było mi stosować kosmetyk w chemicznych oparach.
Dotychczas podczas moich przygód z samoopalaczami aplikacja przebiegała w dość prozaiczny sposób, przy użyciu dłoni. Jak możecie się domyślić mimo trudu włożonego w staranne nakładanie jak i dokładne mycie tuż po, dało się zauważyć na nich pozostałości samoopalacza. Dzięki dołączonej do produktu rękawicy bez jakichkolwiek obaw udało mi się kosmetyk zaaplikować. A po zakończeniu nakładania, uprałam ją w wodzie z dodatkiem mydła i jest gotowa do kolejnego użycia.
Początkowo miałam pewne obawy, bo jak Wam wspominałam nie jestem ekspertem w dziedzinie nakładania produktów samoopalających, o czym już przekonałam się niejednokrotnie. Bałam się opalenizny przypominającej barwą skórkę pomarańczy. Dzięki temu produktowi wiem, że ja także mogę cieszyć się naturalną opalenizną bez smug i zacieków.
_________________________________________________________________________________
Lewa noga po zastosowaniu musu Vita Liberata/ Prawa bez
_________________________________________________________________________________
EFEKT WYSYCHANIA W MOMENCIE KONTAKTU ZE SKÓRĄ
Jedynym minusem produktu wydawać by się mogła tu jego cena, która sięga 109 zł/100 ml, nie mniej jednak doszłam do wniosku, że nie jest ona aż tak wielka w porównaniu do efektów, jakie w zamian zyskujemy. Zwłaszcza, że kiedy sięgam pamięcią wstecz to nie tak dawno wydałam podobną kwotę na poszukiwanie idealnego produktu samoopalającego, a rezultat okazał się mizerny.
Tak więc nie wiem jak Wy ale ja z pewnością jeszcze nie raz po niego sięgnę.
A jak wyglądają Wasze doświadczenia z produktami samoopalającymi?
Znacie kosmetyki marki Vita Liberata?
* Wpis powstał w ramach współpracy z marka Vita Liberata
lubię ich produkty :)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą pisałam o ich pudrze brązującym, który bardzo polubiłam ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się efekt po użyciu "słonecznej kąpieli".
Aplikacja tą rękawica jest tak szybka i prosta, że nie mogłam w to uwierzyć. Do tej pory nałożenie samoopalaczu zajmowało mi bardzo dużo czasu. No i nie ma tego zapachu spalonej skóry...nie wiem jak Ty wytrzymywalas w solarium. Ja byłam jeden raz10 lat temu i już więcej nie wróciłam.
OdpowiedzUsuń*samoopalacza ( mój słownik i jego mądre sugestie)
UsuńZ pewnością masz na myśli ten zapach przypalonego kurczaka, mówiąc o solarium :) Na tyle wizyt w solarium zdążyłam się przyzwyczaić :)
Usuńpiękny efekt, uwielbiam produkty vita liberata właśnie za takie cudowny naturalny efekt opalonej skóry w tropikach
OdpowiedzUsuńrewelacja :D z chęcią wypróbuję go w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ta noga :) mam puder z vita liberata i uwielbiam, testowałam też emulsję. Genialne i luksusowe produkty
OdpowiedzUsuńNieziemski efekt!
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nigdy nie używałam samoopalaczy :D
OdpowiedzUsuńTrochę się boję samoopalaczy - nierówności i pomarańczowego koloru na skórze, ale u Ciebie ładnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń